Nowa era kontrolowanych lotów w atmosferze pozaziemskiej

Gdyby się uprzeć, palmą pierwszeństwa za wzbicie się w powietrze można by nagrodzić Dedala i Ikara, jednak oboje pochodzą z mitu, a w dodatku ten drugi zakończył ów podróż w falach Morza Egejskiego.

Mistrz renesansu, Leonardo da Vinci (a dokładniej Leonardo di ser Piero da Vinci) w samotności przyglądał się swoim szkicom maszyn latających, chcąc tchnąć w nie więcej niźli iskrę wyobraźni i całego pożaru geniuszu, którym dysponował.

Gdy bracia Wright wznieśli pierwszy samolot silnikowy ponad wzgórza o niezbyt optymistycznej nazwie Kill Devil Hills (choć samo miasteczko prawa otrzymało dopiero pół wieku później), przypatrywało się temu śmiałemu przedsięwzięciu ledwo kilka osób – sami bracia oraz John T. Daniels, który… po raz pierwszy w swoim życiu miał zrobić zdjęcie! Jak miało się później okazać, zdjęcie to rozpoczęło nową erę, w której marzenie ludzi o wzbiciu się w powietrze w końcu się spełniło i zaczęło przybierać coraz to śmielsze formy.
Misję Apollo nadawano już w niemal każdym domostwie, które posiadało odbiornik radiowy lub telewizyjny, a lądowanie łazika Perseverance (nazwane „siedmioma minutami terroru”), na samej relacji na żywo prowadzonej przez NASA, oglądało kilkanaście milionów osób. Nie dziwi więc fakt, że i pierwszy lot na innej planecie (jak zawsze padło na naszego najbliższego sąsiada – Marsa) przyciągnął uwagę ogromnej ilości nie tylko naukowców, ale i zwykłych obywateli, ponieważ na własne oczy mogli zobaczyć, jak niewielki dron wznosi się ponad marsjański krater Jezero tylko po to, by po chwili opaść. Lot, a raczej wznoszenie się, trwało zaledwie trzydzieści sekund, a więc prawie trzykrotnie dłużej, niż lot Flayer I w 1903 roku, przy czym ten drugi pokonał odległość trzydziestu sześciu metrów, Ingenuity wzniósł się „zaledwie” na trzy metry, by w miarę spokojnie opaść z powrotem na marsjańską powierzchnię. W tym samym czasie (a przynajmniej na tyle zbliżonym, w jakim stopniu pozwala odległość), gdy to maleństwo wylądowało, setki milionów kilometrów dalej ludzie odetchnęli z ulgą i z uśmiechem gratulowali sobie sukcesu, sobie i temu niewielkiemu mechanizmowi, który jako pierwszy w historii wzniósł się ponad powierzchnię innej planety – a przecież był to ledwo test! Mało tego, otrzymaliśmy również urocze zdjęcie cienia Ingenuity, zrobione przez samego drona.
To zdecydowanie jeden z piękniejszych dni dla przyszłych możliwości eksploracji planet, choć na razie ostudźmy zapał na dalekie, międzygalaktyczne wędrówki i nacieszmy się poznawaniem naszego sąsiada, który przecież od lat jest głównym bohaterem opowieści i filmów Science Fiction.

Misja Perseverance to zbadanie Jezero – krateru na Marsie, natomiast wiropłat, którym jest Ingenuity, przeciera szlak dla pozostałych zautomatyzowanych pojazdów latających, dzięki czemu możliwości badania Marsa staną się jeszcze doskonalsze, przynosząc ogrom nowych informacji i wspaniałych zdjęć. Wyobraźmy sobie bowiem, że oto na zupełnie pustej planecie, pomiędzy wiatrami marsjańskimi i pyłem przelatuje malutki śmigłowiec, zgrabnie omijając każdą z przeszkód, docierając dalej i dalej w głąb planety, szukając, badając i dostarczając nam, ziemianom, wszelkich informacji, które być może zrewolucjonizują kolejne aspekty naszego życia i wiedzy.

Niestety, Ingenuity nie powróci do nas i nie spocznie na zasłużonym cokole muzealnym, tak jak stało się w przypadku Flyer I, którego możemy podziwiać w National Air and Space Museum. Nasz mały przyjaciel, samotny pionier pozostanie na marsjańskiej powierzchni, tak jak każdy z pozostałych mechanizmów tam wysłanych, oczekując na pierwszego ziemianina, który postawi swoją stopę na Marsie, tak jak na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku uczynił to Neil Armstrong, wbijając amerykańską flagę w srebrzysty piach naszego naturalnego satelity.
Czy wzniesienie się Ingenuity stanie się równie ikoniczną chwilą w historii eksploracji pozaziemskiej? Odpowiedź została udzielona 19 kwietnia 2021 roku o godzinie 12:33 czasu marsjańskiego i chyba nikogo nie mogła zaskoczyć. Tak, Ingenuity dowodzi, że możemy już nie tylko jeździć po Marsie, ale również i latać. Pozostaje nam teraz czekać na kolejny… no właśnie, krok – jakikolwiek by on nie był.